Z Martą Dymek, autorką "Jadłonomii" czyli najpopularniejszego polskiego bloga o kuchni wegańskiej oraz książki o tym samym tytule - mamy wiele wspólnego. Obie jesteśmy młode, piękne i kochamy gotować. Różni nas jedno. To Marta wydała taką książką, jaką ja zawsze chciałam wydać.
Książkę zamówiłam na długo przed premierą. Zwykle nie kupuję niczego w ciemno, ale dla "Jadłonomii" zrobiłam wyjątek bo od dawna znam i cenię bloga Marty, często gotuję z jej rewelacyjnych przepisów. Podoba mi się też żelazna konsekwencja, z jaką Marta walczy o równouprawnienie warzyw.
W ciągu tych kilku dni od kiedy mam "Jadłonomię", przekartkowałam ją już chyba ze trzydzieści dwa razy, ze cztery razy przeczytałam od deski do deski i ze sto razy pozazdrościłam Marcie, że jest autorką tego cuda. Nawet teraz książka nie stoi w ciasnym, równym rządku między pozostałymi pozycjami z mojej kulinarnej biblioteki, tylko leży na wierzchu, żeby mi było wygodnie sięgnąć po nią kolejny raz.
"Jadłonomia" to ponad 100 autorskich przepisów na wegańskie potrawy przygotowane z bulw, korzeni, liści, dyń, sałat, tofu, grzybów i warzyw strączkowych. Zdecydowana większość to pomysły nowe, niepublikowane na blogu, które albo są wynikiem kulinarnych eksperymentów Marty, albo inspiracjami przywiezionymi z podróży.
Książka jest solidnie wydana: duży format, twarda oprawa, przyjemny w dotyku papier, zabawna, ale czytelna typografia, zielona wstążeczka pełniąca funkcję zakładki i piękne zdjęcia...
Podoba mi się sposób w jaki Marta Dymek stylizuje potrawy (trzeba dodać, że jest ona również autorką wszystkich (!) zdjęć jedzenia). Jest naturalny, niewymuszony i szalenie apetyczny. To ogromna zaleta bo skoro Marcie zależy, żeby promować kuchnię wegańską, co w Polsce nie jest łatwe ze względu na naszą sarmacką kulturę i historię (to duże uproszczenie, wiem, ale to nie czas i miejsce na wykłady) to jej dania muszą wyglądać na takie, które bez trudu przygotuje każdy. I tak wyglądają.
Ostatnio zorganizowałam dla przyjaciół imprezę wegańską. Przygotowałam kilkanaście potraw z książki Marty, m. in. smalec z fasoli, burgery, hummus klasyczny i buraczany, czipsy z jarmużu i pastę z pieczonego czosnku z rozmarynem. Większości gości wszystko smakowało, choć na początku narzekali "jak to impreza bez mięsa? najwyżej zamówimy kebab!". Ostatecznie nikt niczego nie zamawiał, wszystkich zachwyciły burgery i smalec z fasoli a dziewczyny z przyjemnością chrupały marchewki upaćkane w hummusach.
Dzięki "Jadłonomii" zaopatrzyłam się też w kilka ciekawych przypraw i sosów, których do tej pory nie używałam, jak np. ajvar, harisę, sumak i czarnuszkę. Dostałam je za grosze w pierwszym sklepie orientalnym.
W kuchni wegańskiej genialne jest to, że jeśli na początku odpowiednio zaopatrzysz swoją spiżarnię w kasze, oleje i przyprawy, to potem hulaj dusza, ...mięsa nie ma! I sam będziesz zaskoczony, co można wyczarować z jednej, małej, niepozornej marchewki!
W kolejce do wypróbowania czekają: pasta jajeczna bez jaj, pasta o smaku ryby bez ryby, krem z moich ukochanych buraków, sałatka z jarmużu z jabłkiem i migdałami, pasztet z selera i inne cuda.
W kuchni wegańskiej genialne jest to, że jeśli na początku odpowiednio zaopatrzysz swoją spiżarnię w kasze, oleje i przyprawy, to potem hulaj dusza, ...mięsa nie ma! I sam będziesz zaskoczony, co można wyczarować z jednej, małej, niepozornej marchewki!
W kolejce do wypróbowania czekają: pasta jajeczna bez jaj, pasta o smaku ryby bez ryby, krem z moich ukochanych buraków, sałatka z jarmużu z jabłkiem i migdałami, pasztet z selera i inne cuda.
Czy "Jadłonomia" ma jakieś wady? Standardową, o której piszę chyba we wszystkich ostatnich recenzjach - składniki nie są podane w kolejności korzystania z nich. To utrudnia pracę szczególnie tym, dla których te wszystkie nazwy przypraw i ziół są nowe.
Zauważyłam też, że w przepisie na burgery ulubione, na liście składników brakuje sezamu. Widzę go na zdjęciu gotowych burgerów, pamiętam też, że kiedy kilka miesięcy temu robiłam te burgery z przepisu z bloga Marty, to dodawałam sezam i dzięki niemu wychodziły rewelacyjnie.
Niestety, burgery które przygotowałam na imprezę, tym razem z przepisu z książki czyli bez sezamu, nie chciały lepić się tak dobrze, jak powinny. Musiałam dodać sporo mąki i bułkę tartą, żeby po upieczeniu miały odpowiednią konsystencję i chrupkość.
Niestety, burgery które przygotowałam na imprezę, tym razem z przepisu z książki czyli bez sezamu, nie chciały lepić się tak dobrze, jak powinny. Musiałam dodać sporo mąki i bułkę tartą, żeby po upieczeniu miały odpowiednią konsystencję i chrupkość.
"Jadłonomię" polecam przede wszystkim tym, którzy nie wyobrażają sobie obiadu bez mięsa. Spróbujcie kilka posiłków w tygodniu zamienić na roślinne, a przekonacie się, że mogą być równie pyszne, a może i smaczniejsze niż tradycyjny schabowy!
Nie pamiętam książki kucharskiej, któraby mnie ostatnio aż tak zachwyciła, jak "Jadłonomia". Pewnie w dużej mierze jest to zachwyt nad możliwościami kuchni wegańskiej, która jest dla mnie jeszcze wciąż czymś nowym i fascynującym. Ale przede wszystkim zachwycam się talentem i kreatywnością autorki "Jadłonomii". Od dziś polska kuchnia roślinna ma dla mnie twarz Marty Dymek.
Gratuluję!
Marta Dymek
"Jadłonomia"
wyd. Dwie Siostry
cena: 69 zł
Bardzo zachecajaco to wszystko sie czyta, az do momentu gdy "dochodze" do ceny tej ksiazki:D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem cena jest adekwatna do ilości i jakości przepisów, przepięknego, solidnego wydania, apetycznych zdjęć.
UsuńJeśli uważasz, że to drogo, to poszukaj promocji albo zaczekaj na obniżkę. Ja moją "Jadłonomię" kupiłam za niewiele ponad 40 zł, skorzystałam z promocji w empiku. Dzięki niej udało mi się kupić też "Jerozolimę" Ottolenghi za 50 zł, czyli zaoszczędziłam 40 zł! Tylko ile z tego odłożyłam na konto? :)
Baardzo zachęcająca recenzja. Muszę przynajmniej przekartkować Jadłonomię :)
OdpowiedzUsuń