czwartek, 26 czerwca 2014

Karczma Polany po "Kuchennych Rewolucjach" (2014 r.)

Pewnie pamiętacie, że w kwietniu tego roku, przy okazji konkursu BlogerChef, spędziłam kilka dni w moich ukochanych górach? Poza wyjściami na tatrzańskie szlaki, udało mi się znaleźć chwilę na wizytę w Karczmie Polany w Kościelisku, gdzie swoje rewolucje przeprowadziła pani Magda Gessler.
Dzisiejszy post czekał z publikacją do wakacji bo pewnie już planujecie górskie wycieczki i szukacie miejsc, w których warto zjeść po całodniowych wyprawach. Mam nadzieję, że moje recenzje pomogą Wam w wyborze.

Karczmę Polany w Kościelisku odwiedziłam ponownie po dwóch latach (pierwszą wizytę opisałam TUTAJ). Wtedy wszystko niesamowicie mi smakowało. Obiecałam sobie, że na pewno tu wrócę. Sama byłam ciekawa, czy trzymają wysoki poziom.  

Zanim wejdziemy do Karczmy, to chcę Was przeprosić za kiepską jakość zdjęć. Były robione telefonem komórkowym, ponieważ tego dnia, kilka godzin wcześniej, byliśmy nad Morskim Okiem, gdzie ze względu na niską temperaturę szybko rozładowała nam się bateria od aparatu. Taka sytuacja. Dacie radę? :)

 



Nie będę rozpisywać się o wystroju restauracji, bo tak samo jak przed dwoma laty jest tam ciepło, przytulnie, pełno baranich skór i lokalnych pierdółek. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do mojej poprzedniej recenzji. Pamiętam, że jedynym na co wtedy narzekałam był wygaszony kominek. No więc tym razem w kominku palił się ogień, na który sami podkładaliśmy wielkie drwa. 


Kwiecień w Warszawie i kwiecień w Zakopanem to jak dwa różne kwietnie. A kwiecień w Zakopanem i kwiecień nad Morskim Okiem, to jak dwie różne pory roku. Słońce nad Gubałówką niekoniecznie odbija się w tafli Morskiego Oka. Szczególnie jeśli jezioro pokrywa warstwa lodu i śniegu:)
Dlatego przemarznięci, po szybkim przejrzeniu menu, zdecydowaliśmy nie zaczynać obiadu od zimnych przystawek tylko od czegoś ciepłego.

Wybierając zupy na pierwsze danie okazało się, że  jednak jesteśmy nudziarzami nielubiącymi eksperymentów. Oboje zamówiliśmy te same, które ostatnio tak bardzo nam smakowały. Wprawdzie mogłam spróbować żurku, domowego rosołu czy czerwonego barszczu, ale będąc w górach wolę raczyć się lokalnymi specjałami. Dlatego w moim przypadku na pierwszy ogień poszedł kociołek tatrzański z kluseczkami czyli niesamowicie pyszna zupa gulaszowa. Gęsta, pełna mięsa i warzyw. Wspaniała, rozgrzewająca i tania (16 zł). Tak, tania ponieważ jeden taki kociołek spokojnie wystarczy dla dwojga głodnych.



Ale nie dla dwojga bardzo głodnych. Dlatego Daniel zamówił kwaśnicę na gęsinie, która, jak i przed dwoma laty, była pyszna, idealnie kwaśna oraz pożywna (porcja w kociołku: 12 zł).


Pierwszy głód został zaspokojony. Pewnie teraz wystarczyłoby poczekać 10 minut i okazałoby się, że sygnał o sytości doszedł do mózgu i na tym można zakończyć obiad. Jednak my żyjemy szybko, jemy szybko więc równie szybko zamówiliśmy drugie dania.

Wzięliśmy pierogi. To niepozorne danie zawsze obnaża cechę charakteru, której w sobie nie lubię - nieumiejętność podejmowania decyzji. Jeśli zamawiam pierogi, a w menu jest wiele rodzajów, to proszę o miks bo chcę spróbować wszystkich. Tym razem kelnerka polecała te nadziewane kaszą gryczaną i bryndzą (kiedyś próbowałam je zrobić w domu, wyszły smaczne, ale nie tak dobre, jak te z Karczmy Polany), mięsem i ruskie. Okraszone, a jakże! Cienkie elastyczne ciasto i soczyste farsze. Za 8 dużych pierogów zapłaciliśmy 14 zł.


Tadam! Najlepsze zostawiłam na koniec. Proszę państwa, jej pyszność tarta podhalańska z bryndzą i bundzem. Na wspaniałym kruchym cieście, z lokalnymi serami, pachnącymi ziołami i kwaskowatą żurawiną. N I E S A M O W I T A. Jak będziecie w Tatrach w Karczmie Polany, to spróbujcie jej koniecznie.
Ja poszukam gdzieś wskazówek, jak ją zrobić i spróbuję wyczarować to cudo w domu. A jeśli mi się nie uda, to pojadę tam znowu, porwę kucharza i pod groźbą zrzucenia go z Giewontu zdobędę ten przepis. Jeśli mimo to kucharz się nie ugnie, to każę mu przejść Orlą Perć bez korzystania z łańcuchów i drabinek. Może wtedy się złamie! :)



Możecie rzucić okiem na rachunek. Pyszny i sycący dwudaniowy obiad dla dwóch osób kosztował nas nieco ponad 60 zł. Sami oceńcie, czy to dużo.
Miejsca na deser niestety nie wystarczyło. Ja zamówiłam dla siebie namiastkę deseru, czyli herbatę z konfiturą z żurawiny. Pamiętam, że gdy dwa lata temu spróbowałam jej tam po raz pierwszy, to tak mi zasmakowała, że po powrocie do domu zrobiłam sobie kilka słoików żurawiny. Przez całą zimę dodawałam ją do herbaty!


Właśnie planuję kolejny wyjazd z Tatry. Tym razem chcę poczuć góry z bardzo bliska więc może uda mi się przejść choć kawałek szlaku Orla Perć. Miłośnicy górskich wędrówek wiedzą, że to niełatwa i wyczerpująca trasa. Na pewno wrócę bardzo głodna dlatego, o ile TOPR nie zawiezie mnie wcześniej do szpitalnej stołówki, swoje ostatnie siły poświęcę żeby dotrzeć do Karczmy Polany w Kościelisku i tam się zregenerować. Przynajmniej pod względem kulinarnym:)
Polecam Wam to miejsce!

Karczma “Polany”
Ul. Chotarz 453
34-511 Kościelisko

9 komentarzy:

  1. Zawsze pani tyle zjada? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tarta....po prostu się jej chce skosztować...mmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie nie jest najbardziej apetyczne, ale uwierz, że smakowała wybitnie!

      Usuń
  3. Kociołek z kwaśnicą 14zł w tekście a na paragonie jak byk 12zł:D
    Wszystko wygląda pysznie i wierze , że takie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uwagę, już poprawiam ofkors!:)
      Ależ czujni jesteście, super! :)

      Usuń
  4. pani wpis pojawil sie dzis na profilu facebookowym magdy gessler:)

    fajny wpis, nie pamietałam tego odcinka

    zapraszam:
    http://www.ortcare.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. wygląda smacznie, cena niska,ale zapewne to dlatego,że pierogi były daniem dnia, a te są zawsze najtańsze.Ja ich nie biorę odkąd się kiedyś zatruliśmy takim"daniem dnia"-do dziś mam dreszcze.No i tylko jedna porcja. Ja byłam w tej karczmie parę lat temu,ale nie wspominam jej dobrze :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie wygląda bardzo podobnie, i autor przepisu na porównanie z oryginałem, muszę wypróbować. Myślę tylko, że żurawina powinna być świeża a nie suszona, a na wierzchu powinno być sporo ziół, może właśnie tymianku, nie pamiętam. Dziękuję Ci za ten link! I za odwiedziny:)

    OdpowiedzUsuń

Get In Touch