O Charlotte. Chleb i Wino - bistro przy Placu Zbawiciela w Warszawie - napisano już bardzo dużo. Że to ulubiona śniadaniarnia warszawskich hipsterów, że obsługa jest nierozgarnięta choć sympatyczna, że wystrój jest zbyt surowy, że przy wspólnym stole ludzie stają się bardziej otwarci, no i że bułka tarta jest za droga.
Hmm, a czy ktoś zauważył, że nigdzie indziej kanapki z dżemem nie smakują tak wspaniale?:)Do Charlotte trafiłam po raz pierwszy w zeszłym roku. Widziałam krotką zajawkę o bistro w DDtvn, czytałam też coś w Wysokich Obcasach. Zapowiadało się ciekawie: trzy eteryczne siostry właścicielki, starszy pan z wąsem przeszkolony we francuskich recepturach pieczenia chleba, common table na środku i te tłumy już od otwarcia.
Poszlam tam na drugi dzień i... zostałam aż do dziś.
Charlotte to bistro, gdzie od rana do nocy można zjeść śniadanie. I nieważne, czy budzisz się o 7 czy o 19, zapach chleba i pełne półki chrupiących bagietek croissantów, makaroników i bezów, wszystko przygotowywane i wypiekane na miejscu, powitają Cię tam o każdej porze. Bo Charlotte. Chleb i Wino, jak sama nazwa mówi, to przede wszystkim wypieki, na słono i na słodko, które są podstawą niemal wszystkich dań z menu.
Do Charlotte chodzę regularnie, najczęściej z książką, gazetą, albo żeby się pogapić na ludzi i ulicę, która dzięki wielkim oknom niemalże wchodzi do wnętrza lokalu.
Próbowałam tam już wielu śniadań.
Śniadanie Charlotte (15 zł), czyli koszyk z pieczywem, do tego konfitury domowej roboty: truskawkowa, malinowa i pomarańczowa, czekolady: biała i mleczna albo miód lawendowy, które można dowolnie łączyć. Polecam białą czekoladę z maliną albo mleczną z pomarańczą. Polecam też się nie krępować i brać pieczywo w ręce, rwać je palcami, kruszyć i cieszyć się chwilą.
Do tego śniadania dostajemy również dowolną kawę. A propos kawy, zauważyłam, że parzy ją jedna osoba z obsługi - tylko ona i tylko kawę, więc wiadomo, że robi to dobrze:)
Granola z jogurtem (8 zł) czyli jogurt naturalny z domową granolą z opiekanych płatków, orzechów, miodu i żurawiny, podany ze świeżymi owocami. Przepyszne i pożywne śniadanie.
Znalazłam na stronie Charlotte przepis na granolę, pojawił się on już na blogu, lekko zmodyfikowany o dodanie nerkowców, zajrzyjcie, zróbcie koniecznie i porównajcie.
Tartine Saumon fumé (9 zł) czyli kanpka na zimno z łososiem wędzonym, gęstą śmietaną i koperkiem. Prosto? A jakie doznanie:) Pychota!
Croque-monsieur (15 zł) to zapiekana kanapka z szynką, sosem béchamel i serem Gruyère, podana z zestawem zielonych sałat polanych fantastycznym sosem. Absolutny hit, jak tylko zdobędę Gruyere, a już wiem, że to nie takie proste, to zrobię takie kanapki i będę je jadła codziennie!
Z napojów poza kawą piłam też zielone herbaty, np. z lawendą i lemoniadę, nad którą zachwytów nie rozumiem, ot zwykły napój.
Wino, choć lubię, próbowałam tylko raz - białe, wytrawne, dobrze schłodzone, jednak nie znam się na nim na tyle, żeby opiniować.
Największą krytykę w Charlotte zbiera obsługa. Moim zdaniem to symaptyczni młodzi ludzie, którzy może rzeczywiście nie mają dużego doświadczenia w opanowaniu sali i ogródka pełnych gości, ale się starają. Są wyluzowani, czasem zagadają, nie tworzą sztucznego dystansu nadmierną niepotrzebną grzecznością. A że na jedzenie trzeba czekać to nie ich wina. To niczyja wina. Jest dużo ludzi, wszystko jest robione na miejscu na bieżąco więc to jasne, że trzeba wykazać się odrobiną cierpliwości.
Polecam Wam Charlotte, ulegnijcie absolutnemu czarowi tego miejsca.
I znowu zjadłam wszystko, do ostatniego okrucha w koszyku... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz