Zachwyciło mnie piękne zdjęcie tego deseru, które znalazłam w marcowym Palce lizać, jednak muszę przyznać, że jego smak już tak bardzo nie zachwycił. Śliwki z jogurtem są smaczne, owszem, ale nie tak bardzo, jak się po takim połączeniu spodziewałam.
Może to wina śliwek, których użyłam - o tej porze roku są niezbyt dobre. Myślę, że jesienią, z polskimi węgierkami, deser ten będzie naprawdę place lizać:)
Pamiętajcie, że zawsze możecie użyć mrożonych śliwek (tak zresztą zaleca przepis). Ja zrobię to następnym razem i dam znać, jak smakowało. A póki co przepis umieszczam na blogu bo wierzę w potencjał, który w nim tkwi:)
Składniki (na 4 małe szklanki)
2 łyżki miodu
1 łyżka brązowego cukru
ziarna z połowy laski wanilii
6 śliwek mrożonych
1 łyżka masła
300 g jogurtu greckiego
30 g pistacji uprażonych na suchej patelni, z grubsza posiekanych
Piekarnik rozgrzewamy do 220 st. W żaroodpornym naczyniu układamy połówki śliwek (bez pestek, mrożone wcześniej rozmrażamy), polewamy miodem, posypujemy cukrem wymieszanym z wanilią, wszystko razem mieszamy, posypujemy kawałkami masła. Pieczemy 15 min.
Do 4 szklaneczek wkładamy małe porcje śliwek razem z powstałym w trakcie pieczenia sosem, trochę jogurtu i znowu śliwki. Przed podaniem posypujemy uprażonymi pistacjami.
Inspiracja: Palce lizać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz