Zanim obejrzałam "Wyścig" w
reżyserii Rona Howarda, o Formule 1 nie wiedziałam prawie nic. I nie
chciałam wiedzieć bo odgłos silników wariatów ścigających się w kółko przyprawiał mnie o niedzielne mdłości.
Muszę przyznać, że na film wybrałam się trochę z braku laku. Po prostu miałam ochotę iść do kina, a widziałam już wszystko inne z aktualnego repertuaru.
Muszę przyznać, że na film wybrałam się trochę z braku laku. Po prostu miałam ochotę iść do kina, a widziałam już wszystko inne z aktualnego repertuaru.
I w taki sposób, trochę przez przypadek, zostałam fanką Formuły:)
W
"Wyścigu" opowiedziana jest historia rywalizacji dwóch charyzmatycznych
kierowców. Jest rok 1976. Anglika Jamesa Hunta i Austriaka Nikiego Laudę
dzieli niemal wszystko. Pierwszy obsesyjnie pije, pali, ćpa, bije
seksualne rekordy i korzysta z życia. Drugi równie obsesyjnie
udoskonala bolidy, dba o rodzinę i przed każdym wyścigiem precyzyjnie
oblicza ryzyko śmierci.
Łączy ich "tylko" jedno - obaj postawili na szali wszystko, żeby jeździć w Formule.
Relacje między nimi z czasem przechodzą w rodzaj specyficznej przyjaźni i uzależnienia. Zaczynają żyć po to by ścigać się ze sobą. I choć zabrzmi to jak truizm, to przecież wygrać może tylko jeden z nich.
Momentami historia jest nawet zabawna, do czasu kiedy Niki Lauda omal nie ginie w wypadku na torze. Ale z wyścigu nie rezygnuje.
Relacje między nimi z czasem przechodzą w rodzaj specyficznej przyjaźni i uzależnienia. Zaczynają żyć po to by ścigać się ze sobą. I choć zabrzmi to jak truizm, to przecież wygrać może tylko jeden z nich.
Momentami historia jest nawet zabawna, do czasu kiedy Niki Lauda omal nie ginie w wypadku na torze. Ale z wyścigu nie rezygnuje.
"Wyścig" to jest ten film, który trzeba obejrzeć w kinie na bardzo dużym ekranie przy bardzo dobrym nagłośnieniu. Film trzyma w napięciu przez całe dwie godziny. Świetny,
dynamiczny montaż, genialne ujęcia z torów wyścigowych, przeszłość odwzorowana w najdrobniejszych detalach. Nie wierzę, w
to co mówię, ale nawet zdjęcia pokazujące pracę silnika w bolidzie
przyprawiały mnie o ciarki.
W ogóle to wbrew pozorom najlepszymi odbiorcami tego filmu będą osoby nie zainteresowane wcześniej wyścigami. Zbyt duża wiedza zakłóca czystą percepcję:) Bo zamiast skupić się na filmie zaczynamy podświadomie szukać przekłamań, obalać mity, porównywać swoją wiedzę z filmową rzeczywistością. To niepotrzebne. Lepiej dać się ponieść zajebistej adrenalinie.
W ogóle to wbrew pozorom najlepszymi odbiorcami tego filmu będą osoby nie zainteresowane wcześniej wyścigami. Zbyt duża wiedza zakłóca czystą percepcję:) Bo zamiast skupić się na filmie zaczynamy podświadomie szukać przekłamań, obalać mity, porównywać swoją wiedzę z filmową rzeczywistością. To niepotrzebne. Lepiej dać się ponieść zajebistej adrenalinie.
Wrażliwcy i esteci na pewno zwrócą uwagę na zgrabne bon moty, które padają z ust bohaterów. Zostały mi w pamięci słowa Nikiego Laudy, który powiedział, że "Szczęście w życiu przeszkadza w drodze na szczyt, bo nagle zaczynasz mieć coś do stracenia".
Coś w tym jest, prawda?
Wszystkim, którzy film widzieli i tak jak mnie, zainteresowała was
prawdziwa historia, na podstawie której został nakręcony "Wyścig",
podaję link do ciekawej strony. Możecie tu poczytać o rywalizacji Laudy i
Hunta oraz zobaczyć filmiki m.in. z prawdziwego wypadku Laudy:
http://www.historyvshollywood.com/reelfaces/rush.php
źródło zdj.:http://rumia.naszemiasto.pl/artykul/2052764,multikino-rumia-przedpremierowo-wyscig,id,t.html
Ten film jest po prostu świetny :) nic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuń